Kiedy zaczynałam tę przygodę, wielu mówiło: „ty jesteś ta, Małgosia z ‘M jak miłość, albo Pani od kolorowych kółek. Musisz umieć ładnie malować…”.
Tak, takie było pojęcie początkowe o zawodzie, który nabrał w Polsce zupełnie nowego znaczenia.
Ogród, przestrzeń zielona zarówno pod naszymi domami, jak i w miejscach publicznych stała się nieodłącznym elementem naszego życia. Jest jak kolejne pomieszczenie, przedłużenie domu, okno do lepszego miejsca, po wyjściu z pracy.
To co podświadomie pozwala nam odetchnąć, wyłączyć, zatrzymać kciuk podczas scrollowania, to właśnie „zielone”.
Dlaczego „cudowna hybryda”? Ponieważ, z moich doświadczeń wynika, że jesteśmy zawodowym zlepkiem pasji, wiedzy budowlanej, wiedzy ogrodniczej, architektonicznej, projektowej, ekologicznej…. To wszystko powoduje, że ciągła nauka to jedyna stała rzecz wśród wielu zmiennych.
Kiedy spotykam swoich inwestorów muszę umieć słuchać i słyszeć, widzieć i zobaczyć, patrzeć i rozumieć, oraz walczyć… walczyć o marzenia właścicieli, ale też o życie tych niemych: drzew, krzewów, zwierząt i całego mikrokosmosu, którego nie widać gołym okiem.
Dlaczego? Ponieważ to istota tego zawodu. Nie da się go wykonywać bez miłości do świata przyrody. Nie da się bezdusznie stawiać kresek i z wyrachowaniem zabetonowywać dla wygody.
To rola obarczona większą niż nam się zdaje odpowiedzialnością. Nie wyobrażam sobie prywatnie rozłamu na lepszych i gorszych, tych od ogrodów i tych od przestrzeni publicznej… Wśród architektów budowlanych nie obserwuje takiego podziału. W ramach jednych uprawnień to rynek weryfikuje co projektujesz i co potrafisz. Tak widzę demokrację w tym zawodzie. Czy architekt krajobrazu, który potrafi na świetnym poziomie zaprojektować 6 arowy ogród i równocześnie 3 hektarowy ogród prywatny nie może tej wiedzy przelać na przestrzeń publiczną. Może, wręcz powinien, jeśli jest uzbrojony w odpowiednie narzędzia. To brak narzędzi do profesjonalnego projektowania i kojarzenie tego zawodu z „roślinkami“ stanowi tu problem.
Wartościowy architekt krajobrazu to nie ten, który nie wysciubia nosa z poza pracowni. Wartościowy architekt krajobrazu to taki, który widzi teren, rozmawia z inwestorem i wykonawcami, zna technologie…Każdy powinien czasem ubrudzić ręce prawdziwą pracą, mieć kontakt z produktem, rośliną, terenem i jego specyfiką.
Nie jesteśmy zatem architektami od kolorowych kółek na papierze. Łączy tą grupę zawodową jedna wyższa idea, jedna wartość uniwersalna: szacunek. Szacunek do tego co milczy i w milczeniu trwa. Do braci mniejszych, cierpliwych, niczego nie oczekujących. Widzisz to zapewne w oczach swojego ukochanego kota lub psa.
Pomyślisz, że przecież architekt krajobrazu jest potrzebny, żeby było „ładnie”. Tak, choć pojęcie estetyki jest względne. Jedni lubią plastikowe krasnale, inni ściany z betonu. Nad tym wszystkim jest jeszcze wartość nadrzędna: przyroda, jej kształt w miejscu, w którym mieszkasz i życie, którym tętni.
Nie tylko twoje życie jest najważniejsze. W kręgu przyrody, między lipą a mrówką stoisz Ty, i można między Wami postawić znak równości.
Rola tego zawodu sięga jeszcze dalej.
Na wielu przeprowadzonych warsztatach i szkoleniach okazuje się, że dzieci wiedzą więcej niż dorośli. To napawa nadzieją. Wiedzą, że aktywność i praca to środek do celu. Podnieś- wrzuć do kosza, upomnij (grzecznie)-daj przykład. Potraktuj wspólne jak swoje…to też forma odpowiedzialności, której uczymy w naszym zawodzie, pokazując, że Twój ogród nie kończy się na twoim płocie. Płot przecież w naszej kulturze jest granicą mentalną i niezbędną, mimo, że łatwą do przeskoczenia dla każdego złodzieja.
Próbujemy, my architekci krajobrazu (dziękuje przy okazji temu, kto jest autorem tej nazwy) stworzyć komfort życia, dla życia. Nie ważne jakiego.
Piękny to zawód, bogaty, wymagający…a i tak jutro okaże się, że nie znam odpowiedzi na tak wiele pytań. Pozostaje być wdzięcznym i ufać, że praca pozostawi coś po sobie i więcej ocali niż zaprzepaści.
Z szacunkiem Olkis Anna architekt krajobrazu