Dzisiaj rano w drodze do codziennych obowiązków usłyszałam w radio scenariusz rodem z filmów Hitchcocka. Wydźwięk był mniej więcej taki: “Krwiożercze biedronki obsiadają wasze okna i należy skierować oko Mordoru na to niecne poczynanie bezczelnych i groźnych insektów”.
Wartość merytoryczna wypowiedzi redaktorów żadna, edukacyjna żadna-właściwie mowa trawa i STRACH. Moi kochani. Kiedy zbliża się zima, do naszych okien „pukają” biedronki. Są to Biedronki polskie (pożyteczne) i azjatyckie (niestety). Te pierwsze nie mają złych zamiarów. Robią tak, by przetrwać ten trudny okres jakim, dla wszystkich, jest zima. Często grupują się przy ramach okien. Zimę spędzają w stadach, w których panuje odpowiedni mikroklimat, pozwalający biedronkom zapaść w zimowy sen.
Jeśli komuś nie odpowiada obecność owadów w domu, może je zanieść np. do parku lub lasu, a tam przysypać grubą warstwą ściółki, bo pod nią zazwyczaj zimują. W domu dobrym miejscem byłby dla nich chłodny strych. Nie wciągamy ich do odkurzacza, nie depczemy. SZANUJEMY!
Są to owady NIEZWYKŁE i NIEZWYKLE pożyteczne, bowiem zjadają szkodniki roślin: mszyce, miodówki, mączliki, czerwce, roślinożerne roztocza, a nawet gąsienice. Biedronki to nasi przyjaciele, nie wrogowie. Kiedy my latem pijemy kawę na tarasie one skutecznie usuwają szkodniki z naszych roślin.
Nasuwa mi się pytanie o odpowiedzialność za taki ton mediów publicznych, za ich niekompetencje i potrzebę wzbudzania emocji. Na szczęście mamy swoje własne głowy. Namawiam do stosowania zasady ograniczonego zaufania nie tylko na drodze, ale w pozostałych aspektach życia również.
Miłego dnia. Pozdrówcie biedronki.